Rozdział 16


"Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupią miłością"

*Perspektywa Natalii*
Mija kolejna godzina, a Karola nadal nie ma w domu. Może coś się stało? – Coraz bardziej się o niego martwiłam. Telefon, który zaciskałam w dłoni wciąż milczał, zero wiadomości, jakichkolwiek znaków życia. Zapomniał o mnie…
Nie mogę tu tak bezczynnie czekać. – Nieświadomie wypowiedziałam na głos – Jadę do Bełchatowa.
Wchodząc do sypialni sprawdziłam godzinę na moim iPhonie. Cyfrowy zegar pokazywał 21:18. Wygasiłam ekran, z którego jeszcze przed sekundą uśmiechał się do mnie mój ulubiony siatkarz i mój chłopak. Uśmiechnęłam się mimowolnie, zapominając o tym, że jestem na niego zła. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej jeansowe rurki i szarą bluzę. Przebrałam się, zgarnęłam ze stolika dokumenty i kluczyki i wyszłam z mieszkania.
Zaparkowałam auto pod bełchatowską Energią. Była godzina 23:23. Pomimo panującego mroku zauważyłam prezesa Piechockiego zamykającego główne drzwi od hali. Podeszłam do niego bliżej.
- O! Dobry wieczór Natalio. – Przywitał mnie machając do mnie z daleka, on również rozpoznał mnie w ciemności.
- Nie wiem, czy taki dobry. – Odpowiedziałam, opierając się ze zrezygnowaniem maskę Forda, który stał naprzeciw wejścia do hali.
- Coś się stało? – Zapytał odkładając klucze do kieszeni.
- Czy był tutaj Karol? Podobno miał to coś do załatwieni? – Wyprostowałam się i odruchowo dotknęłam kieszeni, w której miałam schowany telefon; zero wiadomości od siatkarza gdzie jest i kiedy wróci.
- Tak był tu. – Odpowiedział zamyślony – Półtora godziny temu skończyliśmy rozmowę, a coś z nim nie tak? – Spoważniał.
- Nie, wszystko w porządku…- Piechotki chyba mi nie uwierzył.
- Widziałem, jak razem z Włodim i Conte wychodzili z parkingu.
- No jasne! Czemu ja na to wcześniej nie wpadłam? – Prezes Piechotki spojrzał się na mnie jak na wariatkę i uśmiechnął się.
- To ja już pójdę. – Z nadzieją skierowałam się do auta, stamtąd na spokojnie będę mogła zadzwonić do Wojtka lub Facundo – Do widzenia! – Krzyknęłam na pożegnanie
i skierowałam się w stronę auta. Ze schowka, w samochodzie, wyciągnęłam skórzany notatnik. To w nim Karol zapisywał notatki o różnego rodzaju spotkaniach, imieninach znajomych czy treningach, znajdowały się w nim też numery do jego sympatycznych, choć nie zawsze ogarniętych kolegów po fachu.
-Wojtek…Wojtek, gdzie jesteś? – Powtarzałam na głos kartkując notes Kłosika. – Swoją drogą ciekawe skąd ten notes wziął się w moim samochodzie? – Myślałam na głos, ale nie zastanawiałam się nad tym zbyt długo, bo właśnie natrafiłam na numer Wojtka. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wystukałam jego numer. Zanim siatkarz odebrał telefon miałam okazję posłuchać piosenki zespołu Boys; spodziewałam się po nim czegoś lepszego, ale fakt faktem czasoumilacz na chwilę pozwolił mi się zrelaksować i zapomnieć o tej całej sytuacji. Wojtek końcu odebrał.
- Haaloo?!
- Jest gdzieś z tobą Karol? – Zapytałam zdenerwowana bez żadnego zbędnego wstępu. Byłam na niego wściekła; co on sobie wyobraża? Wyszedł z domu mówiąc, że musi coś załatwić w klubie a okazuje się, że już dawno wszystko załatwił i wciąż nie wraca. Nawet nie raczył zadzwonić! Gdybym go teraz miała przed sobą, to wydrapałabym mu te jego śliczne oczka… - W tle było słychać muzykę i śmiechy.
- To do ciebie Chuderlaczku. – Usłyszałam w słuchawce głos Włodiego a następnie pytanie Karola: co się stało? Kompletnie wybił mnie tym z równowagi.
- Co się stało?! Ty się mnie pytasz, co się stało?! To ja ci powiem, co się stało! - Wrzeszczałam do telefonu – Nie dość, że mnie okłamałeś, wyszedłeś z domu bez słowa, to jeszcze olewasz moje telefony. Martwiłam się o ciebie a ty, co?! Z kolegami sobie imprezujesz!- Kipiałam wręcz ze złości.
- Ale kotuś…
- Żadne kotuś! – Nie dałam mu dojść do słowa – Gdzie wy w ogóle do cholery jesteście?! – Miałam tylko nadzieję, że o tej porze nie ma już nikogo na parkingu i nikt nie słyszy moich wrzasków.
- W klubie przy ulicy Słonecznej. – Karol potulnie podał mi adres, nie miał wyjścia.
- Zaraz tam będę! – Rozłączyłam się, bo nie miałam ochoty ani siły rozmawiać z nim dłużej. Rzuciłam telefon na siedzenie obok i odpaliłam silnik. Karol tego nie wie, ale trochę znam to miasto, chociaż sadząc po jego obecnym stanie, pewnie zapomniał jak się nazywa. Po kilku minutach byłam na miejscu. Weszłam no klubu i oczywiście utwierdziłam się w tym, że miałam rację – chłopcy przesadzili z alkoholem. Moja złość momentalnie osiągnęła apogeum. Wymijając tańczących ludzi dobiłam się do stolika, przy którym siedziało trzech siatkarzy pod wpływem, w tym jeden po części rozebrany.
Podeszłam do Karola i szarpnęłam go za ramię.
- Wstawaj, wychodzimy! – Mój krzyk przebił się przez głośną muzykę i dotarł nawet do dwumetrowców.
- O! Natalia wpadła, jak miło… - Wojtek wstał, kiedy mnie zobaczył, ale to nie był najlepszy pomysł. Ledwo się trzymał.
- Nawet się do mnie nie wypowiadaj! – Zmierzyłam go wzrokiem krzycząc tak głośno, że nawet Argentyńczyk, który de fakto leżał, bez koszulki i jednej skarpetki, na trzech złączonych krzesłach, ocknął się momentalnie. Karol próbował się tłumaczyć, ale język odmówił mu współpracy i z jego ust nie wypłynęło żadne sensowne słowo.
- Uuu…Ktoś tu ma przypał. – Włodarczyk usiadł na krześle kołysząc się nie pewnie, śmiejąc się, za co oberwał ode mnie w ramię.
- A to niby, za co? – Zapytał rozcierając obolałe miejsce.
- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny. – Odcięłam mu się – Panowie wychodzimy, dla was ta impreza już się skończyła. – Zwróciłam się do równie chwiejnych towarzyszów Włodarczyka.
Musiało to dość komicznie wyglądać, kiedy mała, drobna blondynka wyprowadzała z klubu trzech wysokich, dorosłych facetów; tej blondynce też wcale nie było łatwo.
Karol i Facu walczyli ze sobą i o własnych nogach stanęli przed klubem, od czasu do czasu podtrzymując się ściany, Wojtek się poddał. Nie mogłam na nich patrzeć, ale zostawić ich samych w takim stanie też nie, choć bardzo tego chciałam. Stwierdziłam, że sama sobie z nimi nie poradzę, więc wezwałam wsparcie. Zadzwoniłam po Andrzeja, który, gdy tylko opowiedziałam mu całe zajście, przyjechał pod klub, bo akurat był nie daleko.
- Jacy starz, tacy głupi. – Pokręcił z politowaniem głową patrząc na swoich kolegów. – Cześć Natka. – Zwrócił się do mnie, całując w policzek.
- Czy mógłbyś mi jakoś pomóc z tymi imbecylami? – Wskazałam palcem na chwiejących się Kłosa i Conte oraz leżącego na schodach Włodarczyka, którzy nie przejmowali się naszą obecnością ani niczym innym.
- Jasne. – Odparł Wroniasty – Ty wsiadaj do mojego auta a ja ich zaraz zapakuję. – Jeszcze raz spojrzał z żałością na kumpli, tym razem powstrzymując się od śmiechu. Zgromiłam go za to spojrzeniem, więc spoważniał i zaczął zbierać przyjaciół. Widząc moją minę dodał jeszcze:
- Twoje auto odbierzemy rano, akurat będę jutro we Wrocławiu, więc podrzucę się tutaj, a teraz pojedziemy moim.
Nie miałam wyjścia, musiałam się zgodzić. Posłusznie wsiadłam do samochodu Wrony.
Gdy, jakimś cudem Andrzejowi udało się zapakować do auta przyszłych-niedosżłych imprezowiczów, ruszyliśmy spod klubu. Nie udało nam się ujechać nawet czterystu metrów, bo Facu zaczął krzyczeć łamaną polszczyzną:
- Stój, będę rzygał!
Andrzej zatrzymał samochód Conte wręcz wylał się z auta -bo nie można było tego określić normalnym wyjściem, jego nogi dosłownie falowały pod jego ciężarem – w ostatniej chwili.
Po przymusowym aczkolwiek potrzebnym postoju dalsza droga minęła bez większych problemów. Najpierw podwieźliśmy pod dom Argentyńczyka; całe szczęście, że mieszka na parterze. Z Wojtkiem też nie było wiele kłopotu. Andrzej pomógł mu wysiąść i podprowadził go pod same drzwi, podczas gdy ja zostałam z Karolem. Nagle Chuderlaczkowi przypomniała się żołnierska piosenka z wojennego serialu. Gdy tylko skończył śpiewać drugi wers zgromiłam go spojrzeniem dziesięć razy ostrzejszym niż było to w przypadku Andrzeja; nie byłam świadoma tego, że tak potrafię. Karol, widząc moje wściekłe spojrzenie, natychmiast zamilkł i spuścił głowę nie odzywając się już słowem. W tym czasie powrócił Andrzej. Przez całą drogę z Bełchatowa do Wrocławia nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Ciszę, co jakiś czas, przerywało chrapanie Karola, który zasnął skulony na tylnim siedzeniu. I w takiej atmosferze dojechaliśmy pod mój blok.

*Perspektywa Andrzeja*
O ile z Włodim i Facundo nie było problemu z dostarczeniem ich pod drzwi, tak z Karolem miałem problem. Natka ewidentnie była na niego wkurwiona, bo zła to za słabe określenie, a ja wcale jej się nie dziwie. Karol i z resztą Włodi i Facu przegięli, na jej miejscu też bym się zdenerwował. Kiedy zatrzymałem samochód pod blokiem, wyszła bez słowa i udała się do środka.
Cały ciężar, a konkretnie osiemdziesiąt siedem kilo Karola, spoczywało na mnie – dosłownie. Przyjaciel wręcz wisiał mi na ramieniu. Czwarte piętro to, co prawda nie Mount Everest, ale łatwo nie jest zaprowadzić na samą górę dwumetrowego, nie koniecznie trzeźwego, faceta.
Łatwo nie było, ale czego nie robi się dla przyjaciela, nawet, jeśli zachowuje się jak kompletny dupek. Karol wlókł nogi za sobą i wcale nie ułatwiał mi zadania. Drzwi do mieszkania były otwarte – o dziwo. Kiedy weszliśmy do środka Natalia stała oparta o sofę w salonie, plecami do drzwi. Obejrzała się i skinieniem łowy wskazała na skórzaną kanapę. Podeszliśmy, z Chuderlaczkiem, do kanapy, a kiedy puściłem jego ramię automatycznie wylądował na sofie.
- Dzięki za pomoc…i przepraszam za kłopot. – Natalia wyszeptała w przestrzeń, nie patrząc się na mnie wcale, ale ja wiedziałem, że mówi do mnie.
Podszedłem do niej bliżej:
- Nie masz, za co przepraszać. – Uśmiechnęła się do mnie, a po jej policzku popłynęła łza.- Ej mała, co jest?
Bez słowa przytuliła się do mnie. Karol leżał na kanapie mamrocząc coś przez sen, a my staliśmy w pokoju oświetlonym przez lampkę stojącą w koncie, przytuleni do siebie. Natalia odsunęła się ode mnie, moje ręce wciąż trzymały ją w obcięciu. Wyglądała tak ślicznie. Nie wytrzymałem, pocałowałem ją. Wyglądało to tak, jakbyśmy oboje tego chcieli…
Natalia odsunęła się ode mnie.
- Jest już późno, powinieneś już iść. – Nie patrzyła na mnie. Jej wzrok utkwiony był w panele.
- Ale…Nie chciałem…To znaczy, ja..a ty.. – Nie byłem w stanie nic więcej siebie wydusić.
- Po prostu wyjdź. – Odwróciła się ode mnie i podeszła do Karola przykrywając go kocem. Dopiero teraz sobie o nim przypomniałem. Co ja narobiłem? Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale to było bez sensu. Wyszedłem.

*Perspektywa Natalii*
Andrzej wyszedł. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego my TO zrobiliśmy? Co ja narobiłam? A co, gdyby Karol nas zobaczył? To zbyt wiele na jeden wieczór. Zdecydowanie za dużo.
Szybki prysznic i już leżę w moi łóżku, w mojej bezpiecznej przestrzeni, sama, bez Karola.
W głowie mętlik, setki myśli na minutę. Byłam na niego zła, to on mnie do tego sprowokował – wymówki? Przecież ja go kocham! Kochasz go, a całujesz się z jego najlepszym kumplem? – Czułam się, jakbym miała za chwilę eksplodować pod wpływem emocji, nacisków myśli, poczuciem winy…


Komentarze

  1. No tego to ja sie nie spodziewałam... Ciekawe jak teraz będą wyglądać relacje między Andrzejem a Natalią.. Rzeczywiście warto było tyle czekać! ♥ Cudowny rozdział jak każdy z resztą :)
    Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, ja też się tego nie spodziewałam. Moim pierwszym pomysłem był inny siatkarz, który miał trochę namieszać, ale Wrona też jest okej :) Może wrócę do pierwotnego pomysłu w dalszych rozdziałach, na razie mam kilka pomysłów co do Natalii i Wronki ^_^
    Bardzo mi przyjemnie, że Ci się podoba! Obiecuję, że Cię nie zawiodę i kolejny rozdział będzie równie udany :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejj... a co to sie podziało? Zaskoczyłaś mnie, ale zaskoczyłas pozytywnie, serio :D Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziesz kazała nam tak długo czekać :)
    Pozdrawiam i weny życze :* ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi bardzo ^_^ No trochę mnie naszło i wyszło jak wyszło, ale chyba nie jest najgorzej :D Wena bardzo się przyda, bo mam już kilka pomysłów na dalsze rozdziały. Też mam nadzieję, że nie będziecie zbyt długo czekać! :) Dziękuję za miłe słowa :*

      Usuń
  4. Widzę, że Andrzej wkracza do gry! Bardzo dobrze, robi się coraz ciekawiej.Mam nadzieję, że nie zakończysz wątku Natki oraz Andrzeja, bo zapowada się bardzo ciekawie :) Świetnie :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno na tym się to nie zakończy, ale nie będę zdradzać! :) Andrzej był trzecią opcją bohatera, który miał się pojawić nagle, ale jak widać moja wyobraźnia zadziałała wbrew mojej woli :D W każdym razie bardzo mi miło, że Ci się podoba :*

      Usuń
  5. Jasne, zajrzę czasem i zapraszam również do mnie - będzie bardzo miło mi Ciebie tu gościć ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy bedzie nastepny????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie. Powiedzmy, że jestem w trakcie tworzenia :) Mam pierwszą cześć i teraz myślę nad kolejną. Wiadomo, że w wakacje mniej czasu spędza się przed komputerem, więc myślę, że w połowie września może wcześniej, coś dodam :D To zależy również od tego, jak zaaklimatyzuję się w nowej szkole, ale spokojnie bloga nie porzucę na pewno!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty