Rozdział 21



"Wiem już to na pewno, za Tobą będę stał, samym sobą Cię ochronię, kiedy świat coś będzie chciał"

*Perspektywa Natalii*
Blok, w którym mieszkał Karol, nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród innych, które widziałam.
- Widzisz tam, to okno? – Wskazał palcem na punkt na samej górze budynku, który kształtem rzeczywiście mógł przypominać okno, ale było to tak daleko, że ledwo się tego dopatrzyłam.
- I że niby ty tam mieszkasz? – Zapytałam Karola z niedowierzaniem. Na samą myśl o schodzeniu i wchodzeniu tyle po schodach rozbolały mnie nogi.
- Nie, ja akurat mieszkam tam. – Powstrzymując się od śmiechu wskazał okno zdecydowanie niżej. Było to piąte, może szóste piętro.
- Wariat. – Ja również powstrzymując się od śmiechu zaserwowałam mu kuksańca w ramię. – Chyba musiałbyś mnie tam wnosić.
Karol jak to Karol, dwa razy nie trzeba mu powtarzać, jednym krokiem znalazł się przy mnie, odłożył na ziemię swoją torbę i wziął mnie na ręce.
- Gdzie tylko chcesz księżniczko. – Jego dotyk na moim ciele powodował przyjemne dreszcze. Uwielbiam to uczucie. Karol już szedł w kierunku drzwi wejściowych.
- Hej księciuniu, a nasze torby? – Spojrzałam na siatkarza z politowaniem. Jest uroczy w tej swojej nieporadności. Postawił mnie lekko na ziemi i otworzył bagażnik, skąd wyją moją torbę i przewiesił sobie przez ramię. Na drugim zawiesił swoją torbę treningową. I po chwili stał już przy mnie obładowanyi; wyglądał jak tragarz. Ledwo powstrzymałam się od śmiechu.
- A ty, z czego się cieszysz? – Zapytał z udawanym oburzeniem. Kiedy się złości, tak słodko marszczy nos.
- Z tego, że cię mam. – Posłałam mu przelotnego buziaka i weszłam do budynku.

*Perspektywa Karola*
W windzie odłożyłem torby na podłogę. W mojej były tylko dres, buty, ręcznik i bidom z wodą a i tak była sto razy lżejsza od tej Natalii, ale ona oczywiście nie chciała mi wierzyć. Tak bardzo się za nią stęskniłem, na reszcie wróciła. Niby widzieliśmy się rano, ale wtedy jeszcze nie była tą radosną, pogodną Natalią, w której się zakochałem. Czułem, że Bełchatów jej służy i posłuży naszej dalszej relacji, ale to jeszcze nie ta chwila, nie teraz. Winda zatrzymała się na – moim – szóstym piętrze. To dziwne uczucie wrócić do swojego mieszkania po wakacjach, choć na razie wracam na jakiś czas.
- Rozgość się, a ja pójdę się przebrać i zabieram cię na obiad. – Torbę standardowo rzuciłem na korytarz i udałem się do sypialni po świeże ubrania, a Natalia podziwiała moje mieszkanie.
- No nieźle się tu urządziłeś panie Karolu. – Usiadła na kanapie na środku salonu i lustrowała resztę mieszkania. Ja w tym czasie męczyłem się z koszulą.
- Ale według mnie to brakuje tu kobiecej ręki. – Mrugnęła do mnie zalotnie. Byłem tak skupiony na tych cholernie małych guziczkach, że nie zauważyłem, kiedy opierała się o framugę w sypialni.
- Coś sugerujesz? – Zapytałem uśmiechając się. W głowie wciąż biłem się z myślami: zapytać teraz czy poczekać jeszcze trochę?
Natalia podeszła do mnie, wzięła w swoje delikatne dłonie koszulę i przysunęła się do mnie bliżej, mocno przytuliła i delikatnie musnęła mnie w usta. Miały smak malinowy, najlepszy na świecie. Tym razem ja odwzajemniłem pocałunek. Przytuliłem ją mocno do siebie, a ona oparła głowę na moim torsie, po stronie serca, które bije tylko dla niej.

*Perspektywa Natalii*
Kiedy ja wsłuchiwałam się w bicie jego serca, jego dłonie błądziły po moich plecach. I znów te przyjemne dreszcze.
- Gdyby nie to, że jestem strasznie głodna, mogłabym tak stać tu z tobą cały dzień. – W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Choć na chwilę zapomniałam o tych wszystkich problemach.
- A no właśnie, ja też jestem strasznie głody. – Karol poluzował uścisk a następnie puścił mnie, dokańczając zapinanie koszuli. Głupia byłam, że to powiedziałam, no ale już trudno.
- To ja też pójdę się przebrać. – Rozglądałam się po pokoju w poszukiwania mojej torby. Leżała koło ogromnego łóżka, takiego w życiu nie widziałam.
- Fajne jest życie sportowca. – Powiedziałam z rozmarzeniem w głosie. Wyobraziłam sobie siebie samą, na tym wielkim łóżku, z puszystym kocykiem, śpiącą do południa. Na ziemię sprowadziło mnie pytające spojrzenie Kłosa.
- Czy ja wiem. Czasami w nocy nie ma się, do kogo przytulić. – Kłosik był w wyjątkowo dobrym humorze.
- Ty mnie tu nie bajeruj, tyko powiedz, gdzie jest łazienka. – Błysnęłam przed nim zębami, schylając się do torby po sukienkę.
- Prosto i w lewo. – Usłyszałam tuż za sobą. Poczułam ciepło jego dłoni na moich biodrach, jego oddech na mojej szyi.
- Jak nie chcesz, żebym nasz późny obiad był jeszcze późniejszy lepiej daj mi się ogarnąć.
Ściągnęłam z bioder jego duże dłonie i udałam się do łazienki. Po drodze zgarnęłam też kosmetyczkę i zniknęłam za brązowymi drzwiami łazienki.
Dopiero, gdy miałam już na sobie moją białą sukienkę uświadomiłam sobie, że zapomniałam o moich szpilkach; te czerwone pasowały by idealnie.
- Co się stało? – Zapytał Karol, kiedy zobaczył, że wychodzę z łazienki smutna.
- Zapomniałam moich szpilek. – Z ust zrobiłam podkówkę i zwiesiłam głowę. Widziałam stopy a na nich szare roshe rany a nie eleganckie szpilki.
- Dla mnie i tak jesteś piękna. – Pocałował mnie w czoło i objął ramieniem. – A teraz chodźmy, bo jest już późno. Miłą rację, była godzina 14. Jak to możliwe? Dopiero, co wróciliśmy do domu z pod hali.
Karol zatrzymał mój samochód pod jedną z bełchatowskich restauracji. Otworzył mi drzwi, wziął za rękę i w dobrych nastrojach weszliśmy do środka. Zajęliśmy jeden ze stolików pod oknem i zamówiliśmy obiad. To było jedno z przyjemniejszych popołudni w moim życiu.
Rozmawialiśmy - tak swobodnie, jak na naszym pierwszym spotkaniu – o naszym dzieciństwie, planach na przyszłość.
 Kelner przyniósł do stolika butelkę białego wina. Nalał nam złocisty płyn do kieliszków życząc udanej zabawy odszedł od stolika.
- Wznieśmy toast. – Karol usnuł, teatralnym gestem, kieliszek do góry. Uśmiechając się uniosłam i mój kieliszek. – Za nas. – Wypowiadając te słowa uśmiechnął się tak szeroko, że gdyby nie uszy, uśmiechałby się wokół głowy. Stuknęliśmy kieliszkami, tak jak należy uczynić, i wypiliśmy złocisty napój. Odkładając pusty kieliszek, dotknął moją lewą rękę, leżącą na stole. Jego palce wędrowały w okolicę mojego nadgarstka. Kolejny raz tego dnia przyjemne dreszcze zagościły na moim ciele.
- Byłbym zapomniał, mam coś dla ciebie. – Wsunął rękę no wewnętrznej kieszeni marynarki i wyciągnął z niej podłużne bordowe pudełeczko przewiązane wstążką.
- Dla mnie? – Zapytałam, przyjmując pudełeczko? Czułam, że moją twarz oblewa rumieniec. Miałam tylko nadzieje, że nie jest tak bordowy jak to pudełeczko. Drżącymi rękami otworzyłam prezent. Bransoletka – złoty łańcuszek z  serduszkiem, na którym były wyryte nasze inicjały.
- Jest piękna. – Wzięłam do ręki bransoletkę i przejechałam palcem po serduszku. Wyraźnie czułam wygrawerowane pierwsze litery naszych imion.
- Tak jak ty. – Karol przejął bransoletkę i ostrożnie zapiął mi ją na prawej ręce. Wziął moją dłoń i złożył na niej pocałunek. Byłam wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Zanim pójdziemy chciałbym cię jeszcze o coś zapytać. – Twarz Kłosa spoważniała, jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. W pierwszej chwili pomyślałam, że chce mi się oświadczyć. Z buraczkowatej czerwieni, moja twarz przyjęła kolor kartki papieru. Karol to zauważył.
- Spokojnie, nie chce się oświadczyć…przynajmniej nie teraz. – Odetchnęłam z ulgą, ale z drugiej strony zrobiło mi się przykro. Czy on na pewno traktuje nasz, dość nietypowy, związek na poważnie? – zastanawiałam się, a on jakby czytał mi w myślach odpowiedział
- Traktuję nasz związek poważnie i to był by… - przerwał, jakby smukłą w głowie odpowiedniego słowa - … poważny krok. – Dokończył w końcu. Widząc jego minę, domyśliłam się, że przychodziło mu to z trudem.
- Okej, w pełni się z tobą zgadzam, ale nadal nie wiem, o co ci chodzi. – Starałam się zachować powagę, ale widząc jego nieporadność to, jak się zbierał na odwagę i męczył, tak bardzo mnie bawiło, że pozwoliłam sobie na mały uśmiech.
- No, bo chciałem ci się zapytać, czy zamieszkamy razem, tu, w Bełchatowie. – Wypowiedział niemal na jednym tchu. Całe napięcie z niego zeszło, aż głęboko odetchnął.
- Zgadzam się. – Odpowiedziałam bez zastanowienia; sama miałam już dość Wrocławia, wspomnień z nim związanych, chciałam uciec przekreślając wszystko i zacząć od nowa, u boku ukochanego
- Ja zrozumiem, jeśli odmówisz, masz tam prace i… Zaraz, chwila? Czy ty się właśnie zgodziłaś? -.Wyglądał tak jakby jeszcze chciał coś powiedzieć, usta rozdziawione, oczy jak pięciozłotówki. Chyba był w szoku.
- Zamknij tą piękną buźkę, bo muchę połkniesz. – Jeszcze trudniej było mi zachować powagę – Zgodziłam się głuptasie.- Wstałam od stołu, podeszłam do niego i tak pocałowałam go. Nie zwracałam uwagi na gapiących się na nas klientów. Miałam w nosie czy to im się podobało czy nie. Jestem szczęśliwa, niech ludzie o tym wiedzą.



Komentarze

  1. Hej kochana! :*
    Przepraszam, że dodaję ten komentarz tak późno :/ Ten tydzień był dla mnie meeega zwariowany i nieogarnięty, i nie miałam za bardzo czasu, aby wymyślić jakiś sensowny komentarz. :P
    Ale teraz już jestem i piszę ;)
    Rozdział był bardzo fajny, ciekawy i miło się go czytało. Zresztą - jak zwykle, bo ty zawsze genialnie piszesz! :)
    Bardzo się cieszę, że relacje Natki i Karola są dobre. W końcu siatkarz zdecydował się poprosić Natalię o wspólne zamieszkanie w Bełchatowie. Cieszę się, że dziewczyna się zgodziła. :D Mam nadzieję, że już niedługo pojawią się kolejne części i będziemy mogli poznać nowe przygody naszych zakochanych.
    Życzę dużo weny, powodzenia w szkole i przesyłam buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno mnie tu nie było, bo przyznam szczerze dopadło mnie to, czego tak się bałam - brak czasu :\ Ale zawsze mogę liczyć na Ciebie i Twoje mega motywujące komentarze! :* Dziękuję ♥

      Usuń
  2. Zapraszam do siebie na 10 i 11 :)
    http://the-world-of-volleyball.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty